piątek, 29 lipca 2011

...i planowanie.


Mając sporo czasu snujemy plany na kolejny tydzień wcinając szaszłyki. Jutro trzeba jeszcze dograć szczegóły :-).
Temperatury w mieście ponad 40C w cieniu. Upał potworny. Kupiłem japonki i jest ciut lepiej. Nowy asfalt obok pałacu prezydenta zamienił się w płynną maź. Poszliśmy do perskiej knajpy, głównie ze wzgłędu na klimatyzacje. Zupa z pierożkami na śmietanie pyszna, jak kiedyś z Bartkiem w gastinicy Ujut pod Kaukazem, ech... Wszędzie leci Viva Polska ze Stachurskim w roli gównej, surrealizm totalny, a jak u fryzjera zobaczyłem świetlówki Philipsa z Piły to już w ogóle czułem się jak w domu ;-).
Zabieramy się za pranie bo "waniajet" wszystko. Jutro przeprowadzamy się do gastinicy baksz.
Moda na białe auta dotarła też tutaj. Nie wiem o co w tym chodzi. No i wszyscy biorą nas ku naszemu oburzeniu za niemców ;-) Pewnie przez drogie oprawki Sylwka ;-) Wiadomo, kurica nie ptica, polsza nie zagranica. Dobra, dość ględzenia, do roboty.

1 komentarz:

  1. Taakie szaszłyki, Leszku, to rzeczywiście muszą być na taakich szpadach:) J.J.

    OdpowiedzUsuń