niedziela, 31 lipca 2011

Na daczy pod Duszanbe


Rustam działa w IT i ma sporo dzianych i wplywowych znajomych w tej branży. Wczoraj właśnie wybraliśmy się wspolnie na daczę jednego z jego kumpli.
Upał koło poludnia byl potworny, ponad 40C w cieniu. Taksówką podjechaliśmy na wielki bazar Sachowat. Te bazary to esencja Azji Centralnej. Zgiełk i ruch jaki tam panuje jest niesamowity a kupić można tam cuda na kiju. Cykałem fotki jak oszalały ;-) Schowani w cieniu czekaliśmy na Rustama i jego kumpla Szulika. Od razu doczepiły się do nas żebrzące dzieciaki i dopiero Rustam po swym przybyciu krótkim słowem pozwolił nam uwolnić się od tego "ogona". Kupujemy pieczone kurczaki, arbuzy, piwko, wodeczke, lepioszki i już po chwili podjeżdża pod nas minibus. To praktykanci IT u Rustama.
Rejon willowy leży ok 10km poza miastem. Na rogatkach miasta tradycyjny check-point milicji i już jesteśmy na miejscu. Dacza z ogrodem, wszystko jeszcze w budowie i wszędzie walają sie jakieś drabiny, wiadra, ramy okienne. Zabijam laczkiem sporego szerszenia i dopiero po chwili dostrzegam na scianie domu poteżne gniazdo i kilkadziesiąt kręcących się sztuk, brrr... Pakuszali, papili i poszlismy na glinianki się wykąpać. Wszechogarniający brud i śmieci ale woda była wyborna. Impreza przeniosla się potem do okazałej daczy sąsiada lekarza. Jego żona jak tylko zobaczyła naszą ekipę już wiedziała co się święci i w mig zrobiła jedzenie, w tym pyszne faszerowane mięsem bakłażany. Na stół wjeżdżały też kolejne flaszki. Nie wiem skąd... Dyskusje przy stole na całego ale jak pani domu włączyła film z wesela swego syna to stwierdziliśmy że trzeba się ewakuować ;-) Tutaj ciekawostka: prezydent zakazał wesel większych niż 150 osób, ponoć aby chronić ludzi przed nadmiernymi kosztami. Sam lekarz przyznał że chciał zaprosić 500 osób... Inne zakazy to zakaz wstawiania sobie złotych zębów. Dziwnie to wyglądało niby jak w biednej wiosce w uzębieniu mieszkańców był wcale niemaly majątek. Ten zakaz jednak chyba nie działa bo zlote zęby są wszechobecne.
Wracając z miasta przechodzimy obok szkoły rosyjskiej. Za płotem z karabinem maszynowym starszy żołnierz. Ucieszył się że zagadaliśmy bo nudził się jak bóbr. Swego czasu będąc w armii stacjonował w Legnicy. Generalnie kazdy facet po 50-tce w całym WNP był w armii przez kilka lat, często w Polsce, w byłym NRD. Nasz lekarz z imprezy przeżył w Polsce nawet pierwszą miłość (Mariola z Warszawy ;-)). Powszechność naboru do armii ZSRR tlumaczy tez dobrą znajomosc rosyjskiego u starszych, nawet w zapyziałych wiochach Zerawszanu. Na szczęście rosyjskiego uczy się obecnie w szkołach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz