wtorek, 2 sierpnia 2011

Bazar Korwon

Rano kupilismy zolty ser - rarytas i typowe polskie sniadanie. Ruszamy taksowka na bazar Korwon. Pazerny taksokarz chcial od nas najpierw 30 somoni choc kurs taki kosztuje nie wiecej niz 20. Siedzi sobie przy gastinicy i naciaga obcokrajowcow.
W trakcie jazdy chlopak na poboczu drogi stara sie sprzedac trzymany w reku kolpak od mercedesa. Wszyscy trabia ale i nikt sobie z tego nic nie robi. Upal potworny, nawet miejscowi widac ze maja dosc. Obficie zlewaja zimna woda szosy, chodniki aby schlodzic troche otoczenie i przynosi to odczuwalne efekty. Kupujemy fajne suweniry na bazarku. Niestety z powodu rozmiarow zakup fajnych t-shirtow jest niemozliwy. Ledwo sie wbijam w jeden a gosc mowi ze pasuje i ze sie rozejdzie, he he. Wszystko tutaj z Chin a wg ich rozmiarow nawet XXL obciska mnie jak hmm... jak nasz rozmiar M ;-)
Wczoraj wpadlismy do kina. Jest tam przyjemnie chlodno i mozna odsapnac od upalow. Przy pomniku Somoni czepia sie nas milicjant. Podchodzi dziarskim krokiem i prosi o dokumenty:
- a czemu dokumenty? - pytamy sie
- bo tak trzeba, pokazcie - brnie dalej.
- a jaki jest Twoj numer milicyjny - pyta Sylwek - ja jestem tez policjantem i chce znac Twoj numer sluzbowy.
Lekko zbity z tropu milicjant zmienia ton i wchodzi na przyjacielska pogawedke konczaca sie narzekaniem ze zarabia 30 usd miesiecznie i zebysmy mu dali na kawe..
- a czy to nie jest korupcja? - dopytuje Sylwek
Gliniarz ewidentnie ma dosc i salutujac opuszcza nas pospiesznie.

1 komentarz:

  1. Heeej! Nad Iskanderkul się nie wybieracie?
    pzdr, gromek

    OdpowiedzUsuń