środa, 27 lipca 2011

Kilka refleksji na gorąco...


Uff, co za dzień. Syn najbogatszego gospodarza oprowadził nas po okolicy i muszę powiedzieć że byliśmy oczarowani: ujście rzeki Rog do Zerawszan to piekny spektakl, kanion w wiosce wcinający się w granit na 30m w ktorym pedza jak oszalale masy wody i ta sprawnosc chlopaka ktorego klapki na stromym piaskowcu lepiej sobie radzily niz nasze podeszwy gorskich trepów. Podczas calego obchodu po okolicy "zgarnialismy" wszystkie bose i odarte dzieciaki tak ze już cała wiocha wiedziała że "poliaki" wrocili z gór.
Na glownym placu schodziło się coraz wiecej ciekawskich Tadżyków, bardzo mili ale widać i czuć duże braki w wykształceniu, uzebieniu i higienie osobistej, raju... Dosc irytujace naiwne pytania, prawienie jakiś banałów a starsi od razu wjeżdżają na temat wojny i pytaja "a gdzie wojowal twoj dieduszka?". Rece opadaja. Odpowiadamy klasycznie "a Czietyryje Tankisty i Sabaka widzial?" i ha ha ha. Tylko starsi znają rosyjski, głownie z "armii", reszta prosi ich o tlumaczenie i tp. Generalnie dyskusja toczy się na całego. Nawet kobiety z oddali ciekawie się przysluchują. Duze zaciekawienie budzi nasz sprzet alpinistyczny, pokazujemy pare sztuczek ale poźniej celowo nic nie mowimy, robi się nudno i wiara powoli się rozchodzi. Rozdajemy tylko pare giftów (karimaty, kijki, stary polar) naszym gospodarzom którzy zabierają nas na "pokoje gościnne" na kolacje. Pyszna Lagman (gesta zupa z miesem, ziolami, makaronem), do tego kompot z dzikiej wiśni (wypiłem dużo...), herbata, swieżutka śmietana i lepioszki. Zarcie rewelka! Tradycyjnie posilki jada sie siedzac na wzorzystych matach a po srodku rozstawia sie na specjalnej chuście jedzenie na ktorej centralnym miejscu leżą wypiekane w każdym domu lepioszki, czasami gigantyczne!
Dużym problemem jest higiena i brak czystej bieżącej wody. Jesli w danym potoku w wielu miejscach robi się pranie, myje gary, poi zwierzeta a potem jednym ruchem garnka nabiera wody na herbate to mniej wrażliwi mogą nabawić się rozstroju żołądka.
Jesteśmy już zdrowo padnięci. Po tym jak gospodarz zaczyna opowiadać nam jak widział w TV o dinozaurach które żyją w Japoni jeszcze w rezerwacie po 300 lat i jedza tone zarcia dziennie zrzucanego ze śmigłowcow potakujemy glowami i patrząc na Sylwka myślimy "trza iść spać".
Jeszcze słówko wiosce: gęsta zabudowa z kamienia, gliny sprawia wrażenie jakbyśmy cofneli sie o 2000 lat. Kręcąc filmy o Jezusie z Nazaretu nie trzeba budować dekoracji. Wioska Rog naprawde powala na kolana. To jak wehikul czasu.
Jutro kolejny dlugi dzień... Dobranoc.

1 komentarz:

  1. Rzeczywiście, tam, jak za zamierzchłych czasów i ludzie tacy pięknie prości i dobrzy...
    Wracajcie jednak do cywilizacji, bo czekamy...
    Pozdrawiamy bardzo.Pa:) J.J.

    OdpowiedzUsuń